Nocne życie, szalone imprezy i zero strachu. Tak żyje się na Kubie. Jednak... do czego to doprowadzi?
Nie jesteś zalogowany na forum.
You know I love
You know it's true
Offline
Kończę pracę o dziesiątej, co oznacza, że mam jeszcze godzinę zanim zacznie dzwonić do mnie mama i pytać gdzie jestem. Mam jedyną (i niepowtarzalną) okazję, żeby się czegoś napić. Wchodzę do baru i siadam na najbliższym taborecie.
- Whisky. - Rzucam na wstępie do barmana.
Offline
Stałem tyłem... odwróciłem się i zobaczyłem dosyć ładną dziewczynę.
- Czystą czy z colą? - uśmiecham się
Offline
- Czyste. - Odpowiadam i kładę pieniądze na ladzie. - Chyba, że poleca pan jakiś drink z whisky.
Offline
- W sumie to jest taki jeden, ale ostrzegam dziś nikogo nie zbieram z podłogi. A i jeszcze jedno nie mów do mnie pan. Jestem Noah - podaje dłoń
Offline
Marszczę brwi.
- Każdą osobę traktujesz tak, Noah? - A po chwili dodaję. - Nikt nie będzie tutaj nikogo zbierać. Przynajmniej dzisiaj.
Offline
- Spokojnie, po prostu nie lubię jak ktoś zwraca się do mnie per pan. Czyli mam robić tego drinka? - rzucam i chwytam za szklankę. Tak naprawdę nie rozumiem o co tej dziewczynie chodzi. Staram się być miły... jak w sumie dla wszystkich, a martwię się o ludzi, bo pamiętam jak ja się upiłem takim drinkiem i w połowie leżałem pod stołem...
Offline
Kiwam głową i czekam.
- Dużo ludzi tu macie. - Stwierdzam, rozglądając się po pomieszczeniu. - Zawsze tak jest?
Offline
Zacząłem robić drinka.
- Niestety tak. - przelałem miksturę z shakera do szklanki. - Przychodzą po pracy czyli około godziny 16 i siedzą tu aż do zamknięcia dzięki temu dosłownie codziennie zostajemy po godzinach. - podaje dziewczynie drinka
Offline
- Ale, za to pewnie zarabiacie niemało. - Odpowiadam i zaczynam pić drinka. - A ludzie nie mają co robić. - Praktycznie codziennie widzę zapełnioną salę po brzegi, dostojnymi Amerykanami i Europejczykami.
Offline
- Powiem tak płacą średnią ale starcza na rachunki i jedzenie. Czynsz za apartament tak samo gorzej już z jakimiś wakacjami. A ludzie widocznie nie mają co robić. Żadnego hobby a większość z nich nie ma też rodziny i przyjaciół. Wpadli w wir pracy. Zupełnie tak samo jak osoby tutaj pracujące. Widzisz tą dziewczynę? - wskazałem palcem na Jule. - nigdy nie miała chłopaka jej rodzice kupili ten bar i pracuje tu od jakiś 15 lat. Koszmar!
Offline
- Czemu z tego nie zrezygnuje? - pytam. - Chyba tak byłoby najprościej. Zaoszczędziłaby pieniądze i zaczęła robić to co chce.
Offline
Patrze w stronę June
- Ta praca to całe jej życie. Kocha ją i ona nie chce zmieniać pracy... I jak, smakuje? - pytam
Offline
- Nie jest złe. - Mówię. - Czyli, ta dziewczyna chce tutaj zostać na zawsze?
Offline
- Prawdopodobnie tak, ale nie jestem pewien. June jest specyficzną osobą. Jak ostatnio przystawiał się do niej klient, rzuciła ojcu wypowiedzeniem. Ale jak widać znowu tu pracuje... Muszę wracać do pracy klient wzywa. Jak coś to zaraz tu wrócę. - zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć odszedłem do klienta
Offline